sobota, 16 grudnia 2017

Patriarchalne państwo, część 1 – Rozdział 2

Pokrzywy

Piotr Szmit miał opłacony pobyt w pobliskim hotelu. Na całe szczęście z posiłkiem, do którego oferowano także kawę lub herbatę, ewentualnie kompot. Zdecydował się na kompot, wiedząc, że po kawie nie zaśnie, a za herbatą nie przepadał. Kiedy już skonsumował tosty z szynką, serem i pomidorami udał się do pokoju na odpoczynek. Pomieszczenie było małe, z jednym łóżkiem i niewielką szafą stojącą w rogu, ale tyle w zupełności mu wystarczyło.
Sięgnął do swojej torby podróżnej po dotykowy telefon komórkowy. Zadzwonił do domu. W Sewelli w każdym domu znajdował się jeden taki aparat, przypominający starodawne telefony na kablu, ale jednak z bezprzewodową słuchawką i wbudowaną kamerą, na wypadek, jakby trzeba było wykonać zdjęcie, by coś udowodnić. Zazwyczaj w ten sposób mężowie kontrolowali swoje żony i dzieci.
Sylwia odebrała bardzo szybko, jakby czuwała przy telefonie i tylko czekała na to aż ten zadzwoni.
Sylwia Szmit – przedstawiła się w pierwszej kolejności, gdyż tego wymagała etykieta. – Słucham? – powiedziała jako drugie, z lekkim znakiem zapytania.
Cześć – rzucił w taki sposób, jakby tak wypadało, ale niekoniecznie miał ochotę się witać. – Chciałem zapytać czy dzieci śpią i czy były grzeczne.
Tak, były grzeczne. Oskar już jest w łóżku, Laura dopiero się kąpie.
Późno – skomentował.
Wcześniej nie...
Nie zadałem pytania dlaczego tak późno – upomniał ją ostro, ale nie podniósł przy tym głosu nawet o jeden ton. Odczekał chwilę, by upewnić się, że żona zrozumiała, iż należy zamilknąć, a kiedy cisza po drugiej stronie trwała dłuższą chwilę, zdecydował się na kontynuowanie rozmowy. – Uznałem, że późno, za późno. Od ponad godziny powinna już spać.
Przepraszam – wyszeptała, naprawdę czując się winna, że ponownie go zawiodła.
Za nieodpowiednie dopilnowanie dzieci, za właściwe to nie pilnowanie czasu, zostaniesz przeze mnie skarcona, gdy tylko wrócę.
Rozumiem – przytaknęła ze łzami cisnącymi się do oliwkowych oczu. Jej mąż nie należał do łagodnych, kary w jego wykonaniu były bardzo surowe i długotrwałe, ale skarcenia też nie były łagodne i niemal zawsze były bolesne.
Jutro najprawdopodobniej wrócę dopiero w nocy, a nie chciałbym, by taka sytuacja się powtórzyła ani, by inny twój obowiązek nie został odpowiednio wykonany. Chcę byś się pilnowała. – Położył się na łóżku w ubraniu, ciągle trzymając telefon przy uchu. – Nie mam możliwości spiec ci tyłka na odległość, ale maść z pokrzyw załatwi sprawę. W co jesteś ubrana?
Sylwia na krótki moment wstrzymała oddech. Bardzo chciała odpowiedzieć mężowi, by nie narazić się bardziej, ale żadne słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Nie lubiła pokrzyw.
Wiem, że to nic przyjemnego co cię czeka, ale kara nigdy nie ma być przyjemnością. Powtórzę więc pytanie, w co jesteś ubrana?
Piotr... – wyłkała do słuchawki, przysiadając na szafce.
Piotrowi wydawało się, że Sylwia jest jego żoną już wystarczająco długo, by w takich sytuacjach wykazała się posłuszeństwem. Obiecał sobie, że po powrocie do domu odpowiednio ją w tym kierunku przećwiczy, rozpoczynając bardzo przemyślane, trudne dla nich obojga, ale owocujące w przyszłości szkolenie. Teraz jednak musiał jakoś zareagować i pokazać jej, że takie zachowania nie odciągną kary w czasie ani nie sprawią, że jej daruje.
Zawołaj Doriana do telefonu – wydał polecenie.
Nie, tylko nie twojego brata. Wolę już sama...
Za późno! – warknął.
To upokarzające – wtrąciła.
Nie obchodzi mnie to! – krzyknął. – Przeciągasz strunę – uprzedził już znacznie delikatniej.
Dobrze. – Sylwia położyła słuchawkę delikatnie na szafce w przedpokoju i weszła do pomieszczenia zwanego przez wszystkich pokojem dziennym.
Dorian akurat siedział w fotelu i czytał książkę. Przeprosiła więc za to, że mu przerywa i powiedziała, że Piotr chce z nim porozmawiać.
Kiedy Dorian podniósł słuchawkę, starała się coś podsłuchać z ich rozmowy. Stała wsparta o futrynę, ze strachem w sercu jakby czekała na wyrok. Dorian jednak milczał, to Piotr mówił. A kiedy w końcu Dorian się odezwał, to słowa skierował wprost do niej.
Przynieść maść z pokrzyw – polecił.
Udała się na górę, do sypialni. Nakazała czteroletniej Laurze jeszcze chwilę posiedzieć w wodzie i na nią zaczekać, a sama z łazienki wzięła słoiczek ze znienawidzoną maścią. Pomimo że ten był do połowy pusty, dawno nie czuła go na swoich pośladkach. Ostatnimi czasy Piotrek karał w ten sposób dzieci za zmoczenie łóżek lub, gdy nie zdążyły do toalety. Załatwianie się publiczne było zakazane. Dzieci, które przebywały z rodzicami na zakupach lub były na spacerze, były zmuszone wstrzymywać swoje potrzeby aż powróciły do domu. O powrocie zawsze decydowali rodzice, zazwyczaj ojciec. Po powrocie też w pierwszej kolejności musieli wykonać należyte czynności, takie jak zdjęcie odzieży wierzchniej i wyczyszczenie butów. Nie można było od razu pobiec do toalety, trzeba było kontrolować swój pęcherz.
Sylwia powróciła do przedpokoju ze słoiczkiem trzymanym w drżącej dłoni. Położyła go na szafce, tuż przy aparacie.
Odkręciła? – zapytał Piotr.
Nie – odpowiedział młodszy brat.
O co pytał?
O to czy odkręciłaś – udzielił szczerej odpowiedzi. – Rękawiczki też nie przyniosła – dodał szybko, kierując słowa już do brata.
Sylwia chcąc szybko naprawić słów błąd, głośno przeprosiła i udała się do łazienki ponownie, tym razem po pudełko rękawiczek jednorazowych, przypominających chirurgiczne. Kiedy powróciła do przedpokoju, Dorian już nie rozmawiał z Piotrem, ale słuchawka ciągle nie została odłożona na aparat. Położyła rękawiczki na szafce i odkręciła słoiczek z maścią.
Stań przy ścianie. – Wskazał miejsce naprzeciw komody. – Sukienkę unieść tak, by cała pupa była widoczna, przybierz też lekki rozkrok.
Suknie miała w żółtym kolorze, długą do samych kostek. Bielizny nie nosiła, żadna kobieta w Sewelle jej nie nosiła, chyba że podczas miesiączkowania lub uprawiania sportu. Podeszła do ściany i podwinęła sukienkę tak, by móc trzymać jej materiał na swoim brzuchu. Lekko rozkraczyła nogi, choć taką pozycję uważała za szczególnie poniżającą, chociaż nie, byłoby jeszcze gorzej, gdyby kazał jej się wypinać albo leżeć na plecach z rozkraczonymi nogami.
Nie wiem co zrobiłaś, ale zakładam, że w jakiś sposób byłaś niegrzeczna. Nie czuję się szczególnie dobrze z tym, że taki obowiązek spadł na mnie, jestem raczej neutralny, wiem jednak, że to dla dobra twojego i waszego małżeństwa, dlatego nie utrudniaj mi, nie wierć się, nie krzycz.
Dobrze – przytaknęła. – Piotr też miał takie zasady.
Dorian podszedł do bratowej, wcześniej zakładając rękawiczki na obydwie dłonie. Słoiczek już spoczywał w jego dłoni. Rozpoczął od wcierania maści w uda kobiety, nie omijając ich wewnętrznej części. Potem przeniósł się na pośladki, co jakiś czas ponownie nabierając maść na dwa palce i porządnie ją rozsmarowując po całych pośladkach, delikatnie przy tym poklepując.
Sylwia zaczynała się wiercić, uginać raz jedno, a raz drugie kolano. Pupa zaczynała piec, wkrótce to pieczenie przerodziło się w szczypanie, jakby kąsało ją stado mrówek.
Uspokój się – upomniał ją Dorian i nabrał jeszcze trochę maści na środkowy palec. Zaczął wnikać nim w rowek między pośladkami.
Sylwia przestała się wiercić, otworzyła szeroko oczy i zdawała się zamienić w słup soli.
Nie tam – pisnęła, gdy zaczął delikatnie napierać palcem na jej dziurkę.
Robię tylko to co kazał twój mąż. Mam wysmarować połowę ud, całą pupę, włącznie z rowkiem i odbytem. Jeśli będziesz to znosiła bardzo źle, czyli wierciła się, protestowała, mam nie żałować maści też na inną dziurkę, wargi sromowe i całą cipkę. Dlatego lepiej stój spokojnie, bo nie chcę karać cię bardziej niż to konieczne.
Dobrze.
Słowa Doriana podziałały jakby biczem strzelił. Sylwia starała się ze wszystkich sił nie protestował i przykładała się bardzo do utrzymania odpowiedniej pozycji. Pupa ją paliła, nawet nabierała czerwonego odcieniu i pojawiały się już pierwsze bąble, pomimo tego Dorian dalej nakładał maść, coraz większą jej ilość wcierał, wmasowywał, wklepywał. Najgorzej jednak było, gdy krem zaczął podrażniać jej dziurkę analną. Czuła jakby ją tam paliło. Miała wrażenie, że zaraz się zsika, więc zaciskała mięśnie, ale przez to było jeszcze gorzej. Łzy płynęły już strumieniami, ale jej szwagier nie miał litości. Co prawda nie używał już maści, ale klapsy spadały, potęgując w ten sposób doznawany dyskomfort i dodając bólu.
W końcu Dorian przestał, oddalił się do aparatu i wykonał zdjęcie, pokazując w ten sposób starszemu bratu, bordową dupcie żony.
Niech tak jeszcze kilka minut postoi. Zapowiedź jej, że kiedy wrócę do domu, kremowanie pokrzywami będzie naszym rytuałem przez najbliższy tydzień. – Rozłączył się.
Wiem, że boli i nie jest przyjemne, ale musisz jeszcze trochę wytrzymać. Po powrocie, Piotr przećwiczy cię odpowiednio i po swojemu.
Sylwia domyślała się co to oznacza. Wiedziała, że ostatnio do wielu zadań nie przykładała się tak jak powinna. Postanowiła się poprawić i na wiele sposobów wprawić męża w lepszy nastrój, by choć odrobinę złagodniał i nieco jej odpuścił,
Kiedy skarcenie dobiegło końca, natychmiast udała się do łazienki, gdzie szybko wyjęła Laurę z wanny i wygnała ją nagą do pokoju. Rozebrała się i weszła do wody, starała się zmyć z siebie palący ją krem, ale nawet gdy polewała się z prysznica wodą niemalże lodowatą, to nie przynosiło to od razu upragnionej ulgi. Chwilę trwało nim mogła spokojniej odetchnąć. Co prawda pewien dyskomfort i lekkie poszczypywanie odczuwała nieustannie, ale było to nic w porównaniu z tym co przeżyła podczas nakładania maści i chwilę po tym.